Magdalena Dubiel tworzy wyjątkowe prezenty: makramowe anioły, które przedstawiają członków danej rodziny. Jak mówi – ma małą pracownię w domu i jest panią swojego czasu. Jaki jest jej przepis na sukces? O tym w poniższym wywiadzie.
Tekst powstał w ramach cyklu Startup Generation.
Monika Blandyna Lewkowicz: Czym się Pani zajmuje?
Magdalena Dubiel: Aktualnie moją pracą jest tworzenie makramowych anielskich rodzin lub ich mniejszych wersji w ramce. Każda postać jest małą kopią osoby, która jest członkiem danej rodziny. Makramowe laleczki składają się głównie z drewna i bawełnianego sznurka. Teraz makrama wróciła do łask i wiele osób poszukuje takich spersonalizowanych pamiątek.
Dlaczego postanowiła Pani tworzyć akurat anioły?
To długa historia, którą postaram się streścić w kilku zdaniach. Przede wszystkim kocham anioły, symbolikę ochrony, którą niosą. Wierzę, że nad każdym człowiekiem czuwa jego anioł, tylko trzeba pozwolić mu działać.
Od małego dziecka tworzyłam anioły w różnej formie, na przykład z masy solnej, ze zużytej rolki po papierze toaletowym. Skrzydła rysowałam nawet w szkolnych zeszytach (śmiech). Tematem mojej pracy maturalnej też były anioły (ich wizerunek i symbolika w malarstwie oraz literaturze). Do dziś pamiętam, jak moja polonistka kpiła, że wiąże z aniołami swoją przyszłość. To chyba był bodziec, żeby jej udowodnić, że tak właśnie będzie.
Od zawsze miałam dryg do prac plastycznych. Pierwszą makramę uplotłam ze sznurka podprowadzonego babci do wiązania pomidorów w tunelu. Za czasów nastoletnich namalowałam czarną farbą wielkiego anioła na całą ścianę w swoim pokoju. Ciężko było go później zakryć, żadna farba nie dawała rady.
Kiedy zaczęła pani tworzyć anioły na sprzedaż?
Przyszła dorosłość, pierwsze prace, studia, ślub i dzieci. Marzenia i pasje odeszły na boczny tor. Dopiero gdy moje drugie dziecko szykowało się do przedszkola, przyszedł czas, żebym i ja wróciła do pracy. Nie wyobrażałam sobie wrócić do ówczesnej pracy w kwiaciarni (godzin pracy nie dało się pogodzić z godzinami pracy przedszkola).
Zaczęłam szukać innych opcji i postanowiłam tworzyć anioły. Rozpoczęły się pierwsze zakupy najtańszego sznurka i pokazywanie prac na moim Facebooku. Pierwsze prace po prostu rozdawałam jako prezenty rodzinie, nauczycielom swoich chłopców, gdy urodziło się jakieś dziecko u znajomych itp. Dopiero po roku stwierdziłam, że moje anioły nadają się do sprzedaży i założyłam działalność nierejestrowaną. Otworzyłam TikToka. Po kilku miesiącach moje działania zaczęły przynosić efekt.
Najpierw tworzyłam pojedyncze anioły stróże, później zaczęłam wyplatać mandale, łapacze snów, drzewka szczęścia. Kiedyś jedna z moich klientek zapytała mnie, czy zrobię jej anielską rodzinę. Bałam się jak diabli, ale zrobiłam. Patrząc wstecz uważam, że miała wiele niedoskonałości, ale klientka była zadowolona, a ja dostałam kopa do działania.
Dlaczego zdecydowała się pani założyć startup?
Zaczęło spływać do mnie więcej zamówień i stanęłam przed dylematem założenia działalności gospodarczej. Zaczęłam hamować zamówienia, żeby nie przekroczyć limitu działalności nierejestrowanej.
Bałam się, że nie dam rady finansowo. Na początku są różne ulgi dla przedsiębiorców, ale ja wiedziałam, że chcę tworzyć długofalowo. I znalazłam alternatywę w postaci startupów. Stała opłata, cudowne wsparcie koordynatorów. Mnie pozostaje tylko tworzenie, biurokracja jest ograniczona do minimum. Do tego wsparcie księgowej i prawnika. W każdej innej sytuacji pojedynczym specjalistom trzeba zapłacić indywidualnie. Forma sprzedaży, regulaminy, pomoc merytoryczna – to wszystko znalazłam w startupie.
Co stanowi największe wyzwanie w prowadzeniu startapu?
Mam małą pracownię w domu i jestem panią swojego czasu. Jednak czasami jest ciężko, bo wszystko robię sama: projektuję, zaopatruję się w produkty, kontaktuję się z klientami, ogarniam faktury, tworze TikToki. Cały marketing i reklama są na mojej głowie.
Ciężko bywa zwłaszcza w gorących okresach np. pierwsze komunie święte, sezon ślubny. Wtedy zamówienia się nawarstwiają, a mam jeszcze przecież inne zobowiązania związane z prowadzeniem własnej firmy. Ale wtedy mam ogromne wsparcie męża. Bardzo mu za to dziękuję, wspierał mnie od samego początku.
Jakie ma Pani plany na przyszłość?
Chcę się rozwinąć jeszcze bardziej, wprowadzić nowe produkty. W trakcie budowy jest również mój sklep internetowy, do którego serdecznie zapraszam: www.madaduhandmade.pl.
Na koniec chciałam powiedzieć, że gdy robisz to, co kochasz, jest łatwiej. Ważna jest motywacja. U mnie były to moje dzieci, które jak to dzieci chorują. Nie chciałam martwić się, co ja zrobię, jak w środku nocy dostaną gorączki. Byłam jeszcze bardziej zdeterminowana, by osiągnąć sukces.
Mam też pewne przeczucia, że zarażę moją pasją synów. Młodszy już podprowadza mi materiały i próbuje swoich sił. Marzę, żeby stworzyć z tego rodzinny biznes, który będzie można przekazać dzieciom i godnie z niego żyć.
