1.006.000.000.000 dolarów – tyle były warte wszystkie akcje Apple w czwartek 3 sierpnia.
Przez chwilę w drugiej połowie sesji na Wall Street jedna akcja giganta kosztowała nawet 208 dolarów, a całkowita wartość spółki osiągnęła kwotę 1,006 bln dolarów. Przypuszcza się, że wartość firmy jest rzeczywiście znacznie wyższa – między 225 a 275 dolarów za akcję.
W kolejce do biliona czekają już następni: Amazon, Alphabet (czyli właściciel Google) i Microsoft.
iPhone i mobilna rewolucja
Wszystko dzięki znakomitym wynikom i bardzo dobrym prognozom na przyszłość. A w gruncie rzeczy – dzięki telefonowi iPhone, który w ciągu 10 lat stał się synonimem zmian w komunikacji mobilnej. Samej firmie pozwolił ewoluować od przedsiębiorstwa sprzedającego Macintoshe do autora przewrotu technologicznego.
Długa droga do biliona
Kiedy w 2011 roku zmarł Steve Jobs, pojawiły się głosy, że koniec Apple jest bliski, że nikt nie będzie w stanie zająć jego miejsca.
Jeśli jednak rzucić okiem na wartości liczbowe, dostrzec raczej można zdecydowaną ekspansję. W 2006 roku (na rok przed pojawieniem się pierwszego iPhone’a) spółka uzyskała przychód na poziomie 20 mld dolarów, w 2017 to było już 229 mld (zysk netto 48,4 mld dolarów – największy zysk netto spółki notowanej na giełdzie w USA).
Od chwili debiutu Apple na Wall Street w 1980 roku cena akcji skoczyła – uwaga – 50000 razy.
Drogi gadżet i obiekt kultu
iPhone to wciąż symbol, (wybaczcie frazes) kultowy gadżet. Warto tu wspomnieć, że jego status jest inny na Zachodzie Europy i za Oceanem niż w innych miejscach planety.
W Polsce udział Apple w rynku telefonów komórkowych jest niski, poza dużymi miastami, gdzie wygląda to nieco lepiej.
Cena iPhone’a okazuje się zaporowa dla rynków o stosunkowo niskiej sile nabywczej. Apple nie zamierza jednak przejść na niższą półkę. iPhone ma pozostać obiektem kultu, cennym i nieco niedostępnym.
Źródło: next.gazeta.pl, reuters.com