Ze studenckiego marzenia powstał bardzo rentowny biznes. Fizjoterapeutka Ewelina Steckiewicz opowiada o tym, jak wraz ze swoją przyjaciółką Katarzyną Muszyńską odważyły się otworzyć gabinet masażu w małym mieście.
Może trywialnie, ale dlaczego akurat gabinet masażu?
Kilka lat temu, wraz z moją przyjaciółką Kasią, wymarzyłyśmy sobie wspólny biznes. Przez dłuższy czas sądziłyśmy, że będzie to kawiarnia, i nawet zaczęłyśmy szukać lokalu i miałyśmy już nazwę. Jednak gdy obliczyłyśmy, ile kaw dziennie musiałybyśmy sprzedać żeby wyjść na zero, porzuciłyśmy ten pomysł z wielkim żalem. W tak małym mieście, jak Biała Podlaska, to nie miało prawa się udać. Niemniej, cały czas wierzyłyśmy, że uda nam się coś razem stworzyć. Obie skończyłyśmy fizjoterapię, więc kolejnym pomysłem było otworzenie czegoś, co pozwoli nam pracować w zawodzie. Tak właśnie powstała koncepcja gabinetu Fizjo Estetica.
Jakie były Wasze początki?
Fizjo Estetica ma niecały rok. To była kręta ścieżka z wieloma niewiadomymi, bardzo się bałyśmy, bo nie wiedziałyśmy czy masaże twarzy i ciała w małym mieście się przyjmą. W ogóle w małych miastach, każdy przedsiębiorca musi się liczyć z dużą konkurencją. My podjęłyśmy to ryzyko. Muszę przyznać, że głównym motorem tego biznesu była współpraca z moją wspólniczką. Doskonale się uzupełniamy i z perspektywy czasu myślę, że łatwiej jest wejść w biznes z kimś.
Podam przykład – bardzo długo szukałyśmy nazwy, mi dosłownie spędzała sen z powiek, bo któregoś dnia, po prostu się obudziłam w środku nocy i pomyslałam – Fizjo Estetica! Dzwonię do Kasi, i była zachwycona. Z kolei ona wymyśliła wspaniałe logo, które mi się szalenie spodobało. Później zaprojektował je mój mąż, który jest grafikiem, także mamy dodatkowe wsparcie (śmiech). Ja specjalizuję się w masażu kobido, ona w masażach ciała. Uważam, że taka symbioza w biznesie jest bardzo ważna, czy to ze wspólnikiem czy z pracownikami.
Czyli dobry partner w biznesie to klucz do sukcesu?
Dokładnie tak. Prywatnie się przyjaźnimy, więc rozumiemy się właściwie bez słów.
Nie bałyście się, że zakres waszych usług będzie zbyt wąski?
Właściwie nie, ponieważ nie poszłyśmy w typową fizjoterapię. Dzięki temu jesteśmy dla wszystkich, w każdym wieku. Bo masaż może być zarówno relaksacyjny, jak i leczniczy, w zależności od potrzeb. Na szczęście ludzie są coraz bardziej świadomi, rozumieją, że czas dla samego siebie jest ważny i można się wtedy odrobinę rozpieścić.
Myślę, że istotny jest też fakt, że mamy bardzo wąską paletę usług, którymi się reklamujemy. Jeżeli kosmetyczka pomiędzy kilkanaście, kilkadziesiąt swoich zabiegów wpisze masaż kobido, to ta usługa gdzieś niknie. Natomiast my się w tym specjalizujemy, dzięki czemu, mamy zawsze pełny kalendarz.
Czyli nie narzekacie na brak klientów?
Oh zdecydowanie nie, chociaż na początku bardzo się tego bałyśmy. Właściwie to jesteśmy w szoku, bo w ciagu tego roku nawet nie ruszyłyśmy na sto procent. Kasia ma jeszcze drugą pracę, ja mieszkam jedną nogą w Norwegii i przylatuję do Polski kilka razy w miesiącu. Ale wszystko to jest kwestia dobrego planowania.
Ludzie cały czas do nas piszą i dzwonią, dla naszych pacjentów głównym źródłem kontaktu z nami jest Facebook. Najwięcej osób odzywa się zaraz po tym, jak wstawimy nowy post z efektami przed i po. Jeśli mamy dłuższy przestój z postami, to rzeczywiście zgłasza się do nas mniej pacjentów, ale potrafimy już mniej więcej przewidzieć, kiedy powinnyśmy wstawić coś nowego.
Nazwałaś klientów pacjentami, dlaczego?
My jesteśmy fizjoterapeutkami, dzięki czemu ludzie mają do nas większe zaufanie. Wychodzę z założenia, że klienci są anonimowi, a ja chcę dać moim pacjentom poczucie, że jestem tam dla nich, że dobrze się nimi zaopiekuję.
Patrząc z perspektywy ostatniego roku, zrobiłabyś coś inaczej?
Tak, zdecydowanie uwierzyłabym bardziej w siebie od samego początku i zrobiłabym to wcześniej. Bałam się, bo otworzenie działalności w Polsce jest bardzo ryzykowne, wszystko trzeba dobrze przemyśleć i przekalkulować. Poza tym, niczego bym nie zmieniła, nadal jestem zakochana w naszej firmie.
Myślę, że jest jeszcze jedna kwestia, którą warto tu poruszyć. My nie wpakowałyśmy się w duże koszty na początku. Dałam się przekonać mojemu mężowi, żeby nie inwestować dużych pieniędzy w wystrój gabinetu. Bardzo chciałam mieć elegancką przestrzeń ze złotem i marmurami, ale okazało się, że ludzie przychodzą na masaż do pani Eweliny i do pani Kasi, a nie do tych marmurów. Ładna, schludna przestrzeń i wysokie kwalifikacje są ważniejsze niż manifestacja luksusu. Ale musiałam do tego dojrzeć (śmiech).