Natalia Romaniuk zajmuje się malowaniem murali, witryn sklepowych i obrazów. W ramach startupu prowadzi warsztaty artystyczne. – Sztuka jest dla każdego – przekonuje.
Nie potrzeba talentu, aby zostać artystą?
Nie. Wszystko też zależy od tego, kogo uważamy za artystę. Można porównywać się do Picasso, Dali czy Leonarda da Vinci. Ale można też patrzeć na siebie, jak na artystę, kiedy uda nam się coś ładnego namalować. Uważam, że wszystkie granice są w naszej głowie.
Istnieje badanie, które mówi, że 95% ludzi ma predyspozycje muzyczne, tylko nie wszyscy chcą je rozwijać. Myślę, że ze sztuką jest podobnie. Większość osób, kiedy spróbuje coś stworzyć, najczęściej tylko jedną techniką i to się nie uda, dochodzi do wniosku, że nie ma talentu. Albo tak mu powiedziała nauczycielka plastyki w szkole.
A to jest jak z nauką chodzenia. Dziecko kilka razy się wywróci, zanim stanie na nogi. Musi popróbować różnych pozycji i w końcu się udaje. To, że ktoś nie potrafi malować w jednym stylu, to nie znaczy, że w innym też mu się nie uda.
Sama przeszłam tę drogę. W kolegium bardzo długo mówiono mi, że skoro nie mieszczę się w ramach akademizmu, to znaczy, że nic nie potrafię.
Zniechęcające.
I przez długi czas przepracowywałam to z psychologiem. Kiedy odeszłam od tego myślenia – znalazłam swój styl i techniki, w których dobrze się czuję i na których się znam.
Teraz na zajęciach staram się dostosować narzędzia i techniki do poziomu każdej osoby. Aby każdy mógł poczuć wewnętrzną dumę z tego, że coś stworzył, zwłaszcza, jeśli na początku wydawało mu się, że nic nie potrafi. W Poznaniu prowadzę warsztaty malowania akwarelą oraz warsztaty ceramiczne, czyli lepienia z gliny, w tym gliny samoutwardzalnej.
Zachęcam też do tego, aby ich uczestnicy nie porównywali się do siebie. Staram się ich tak kierować, żeby rozumieli, że są różne poziomy umiejętności i to jest normalne. Że nawet jeśli ktoś jest na niższym poziomie, to po pierwsze może to zmienić, a po drugie, nikt go nie będzie osądzał. Nigdy nie mówię, że ktoś zrobił coś źle. Mogę co najwyżej wskazać możliwości.
Pani ktoś pomógł odkryć w sobie artystkę?
Tak. Miałam 8 lat i bardzo lubiłam malować. Jedna z nauczycielek zobaczyła, że mam talent i doradziła mojej mamie, żeby posłała mnie do artystycznej szkoły. W Ukrainie, skąd pochodzę, są pełnowymiarowe szkoły artystyczne. Spędziłam w takiej 6 lat. Później skończyłam kolegium, a następnie studia artystyczne. Moja specjalizacja to sztuka użytkowa. Już w trakcie studiów zaczęłam pracę jako rzeźbiarka w pracowni ceramicznej.
Później przeniosłam się do Polski, mieszkam tu od sześciu lat. Ostatnie pięć lat pracowałam jako florystka.
I co się stało?
Miałam kryzysową sytuację z moją byłą szefową. Ale o założeniu własnego biznesu myślałam już od pięciu lat. Nie jestem osobą, która potrafiłaby całe życie pracować dla kogoś. Wiedziałam więc, że kiedyś ten moment nastąpi, tylko nie wiedziałam dokładnie, co będę robić i w jaki sposób.
Do założenia biznesu zaczęłam się na poważnie przygotowywać dwa lata temu. W lutym nastąpił wspomniany kryzys i zaczęłam szukać różnych rozwiązań. Wielu moim znajomych współpracuje z Fundacją. Okazało się, że to rozwiązanie idealne dla mnie. Nie muszę męczyć się papierologią i mogę skupić się na tym, by uczyć sztuki.
Jak to wygląda?
Sztuka to nic trudnego. Wystarczy, że znajdzie się osoba, która potrafi odpowiednio przekazać informacje i wskaże drogę, którą można iść i na tej podstawie stworzyć własne dzieło. Na warsztatach mówię uczestnikom, że jeśli coś im się nie uda, to ja zawsze jestem obok i pomogę znaleźć rozwiązanie.
To nie jest tak, że mamy jakieś ograniczenia, ramki, w których trzeba się zmieścić. Staram się tak prowadzić zajęcia, żeby każdy znalazł swój sposób, na pokazanie tego, co ma wewnątrz.
Ostatnio prowadziłam warsztaty z lepienia korali z gliny samoutwardzalnej oraz z ceramiki użytkowej (kubki, talerze). To, co stworzyli uczestnicy zostanie z nimi na 20-30 lat. Moim zdaniem lepienie z gliny ma działanie terapeutyczne.

To znaczy?
Potrafi odstresować, zmienić nastrój, dać dziecięce poczucie radości. Widzę, że to ludziom pomaga. Uwalania ich twórczą naturę.
Raz na zajęcia z malowania akwarelą przyszła moja mama. Najpierw stwierdziła, że nic nie będzie robić – posiedzi z boku i popatrzy. Namówiłam ją jednak, żeby wzięła do ręki pędzel. Okazało się, że tak ją to zafascynowało, że namalowała jeden z najlepszych obrazów w całej grupie.
Ja też czuję radość, kiedy widzę, że uczestnicy warsztatów zaczynają rozumieć, że sztuka jest dla każdego. I że zmieniają zdanie na temat własnych możliwości, które zostało utrwalone na przykład w szkole. Wtedy widzę ulgę na ich twarzy i mam wrażenie, że spada z nich kamień, który nieśli.
Zdarzają się też wiadomości, w których uczestnicy piszą, że zmieniły się ich poglądy na sztukę, na życie, że zwiększyła się ich pewność siebie. To jest dla mnie najpiękniejsze.