23 procent dzieci zaczyna swoje życie w sieci zanim jeszcze pojawi się na świecie. Jak pokazują nam statystyki aż 40% rodziców w Polsce publikuje regularnie zdjęcia swoich pociech. Rocznie Polacy zamieszczają średnio 72 zdjęcia i 24 filmy przedstawiające dzieci w najróżniejszych, niejednokrotnie niekomfortowych dla nich sytuacjach. W sieci możemy zobaczyć aktualne lokalizacje w jakich znajdują się najmłodsi, a także z łatwością dotrzeć do ich prywatnych danych. Jakie konsekwencje będzie niósł za sobą sharenting i jak na wylewności rodziców korzystają marki?
Cyfrowe narodziny dzieci
Według najnowszego raportu London School of Economics , pt. „Co rodzice sądzą o prywatności swoich dzieci w internecie i co robią w tym zakresie?” 23 procent dzieci zaczyna cyfrowe życie zanim jeszcze zdąży przyjść na świat. 81% dzieci z krajów Unii Europejskiej poniżej drugiego roku życia ma już swój ślad cyfrowy w internecie, a 5% z nich w tym wieku posiada już własne profile w mediach społecznościowych. Średnia wieku w którym dziecko zaczyna budować swoją historię w internecie to zaledwie 6 miesięcy, a dla aż 23% dzieci ich pierwszym, udostępnionym zdjęciem w sieci jest zdjęcie USG wrzucone przez oczekujących na nie rodziców.
Konsekwencje sharentingu
Sharenting to połączenie angielskich słów share – rozpowszechniać oraz parenting – rodzicielstwo. Termin oznacza regularne dzielenie się informacjami, danymi i zdjęciami dzieci w przestrzeni internetowej takiej jak media społecznościowe, fora, blogi, czy platformy filmowe. W czasach ogólnego dostępu do mediów społecznościowych zjawisko sharentingu jest codziennością dla 75% rodziców. Większość rodzicielskich publikacji to ważne momenty z życia dzieci, urodziny, pierwsze kroki, czy dni szkoły, jednak coraz częściej zauważyć możemy materiały, które tworzone są bardziej w celu rozbawienia odbiorców, niż uwiecznienia rodzinnych chwil. W sieci możemy zobaczyć vlogi przedstawiające codzienne życie dzieci, ich poranną rutynę, posiłki, czy reżyserowane challenge’e z ich udziałem. Pomysłowość rodziców nie zna granic, a już trzylatki potrafią występować przed milionową publicznością na takich platformach jak YouTube, Vimeo, czy TikTok zarabiając przy tym ogromne sumy. Niestety udostępniając wizerunek nieograniczonej liczbie użytkowników rodzice muszą liczyć się z tym, że już na zawsze tracą możliwość kontroli nad opublikowanymi przez siebie materiałami, a ich usunięcie może już nigdy nie być możliwe. W wirtualnym świecie nic nie znika, publikowane szerokiemu gronu odbiorców treści są bardzo proste do skopiowania i przekazania ich dalej, publikując musimy mieć zatem świadomość, że udostępniamy informacje już na zawsze. Jak wynika z raportu największe konsekwencje sharentingu odczują najmłodsi, którym w obecnej chwili rodzice odbierają możliwość samodzielnego zbudowania własnej tożsamości w świecie cyfrowym. Obecne, mogące wydawać się urocze publikacje w niedalekim czasie mogą narazić młodych na odrzucenie i wyśmianie przez rówieśników, obniżenie ich poczucia własnej wartości, a niektórych zmuszą nawet w przyszłości do zmiany swoich danych osobowych. Materiały publikowane w sieci to także doskonała okazja do bezprawnego wykorzystania najmłodszych w celach majątkowych bądź przestępczych. Jak pokazują statystyki aż 52% opublikowanych przez rodziców zdjęć dzieci zostaje później sprzedane z podtekstem seksualnym.
Jak dane naszych dzieci są wykorzystywane marketingowo?
Nasza historia wyszukiwania, udostępniana lokalizacja, dostęp do zdjęć, kontaktów, czy kalendarza to tylko niektóre z danych, które zostaną o nas już na zawsze w sieci. Chociaż media społecznościowe same w sobie są bezpłatne, musimy mieć świadomość, że zdecydowanie za nie płacimy. Zamieszczając w sieci posty z udziałem swojego dziecka udostępniamy nie tylko jego wizerunek, ale i dane osobowe, które wykorzystywane są przez firmy do celów marketingowych. Marki, którym dajemy dostęp do prywatności naszej i naszych dzieci korzystają z naszej gościnności i budują z nich profile z danymi historycznymi, w których znajdują się takie informacje, jak płeć i wiek dziecka, jego aktualne potrzeby i to czego będzie potrzebował w niedalekim czasie. Z cyfrowych profili bardzo chętnie korzystają firmy, które wykorzystują dane do niczego innego, jak własnego zarobku poprzez profilowanie reklam dla nas i naszych kontaktów.
Jak bezpiecznie korzystać z możliwości social mediów?
Przede wszystkim myślmy przyszłościowo zamiast pod wpływem chwili i emocji. Pamiętajmy, że w internecie nic nie ginie, kierujmy się rozsądkiem i faktycznym dobrem naszych dzieci. Decydujmy się na świadome publikacje, które nie odbierają naszym dzieciom prywatności, intymności, a przede wszystkim godności. Publikując materiały w sieci przemyślmy je pod kątem danych, jakie dostarczają obcym osobom. Nie publikujmy treści, które zawierają adresy, nazwy szkół lub pokazują dzieci w niekorzystnych dla nich sytuacjach, których mogłyby się w przyszłości wstydzić. Pamiętajmy, że nawet prywatne publikacje, nigdy nie dają nam gwarancji, że takim pozostaną.