Marta Daraszkiewicz-Kalupa jest coachem z wykształceniem medycznym. Pomaga kobietom w budowaniu poczucia wartości, radzeniu sobie ze stresem i różnymi emocjami. – Społeczeństwo wychowuje dziewczynki w ten sposób, że mają być grzeczne, miłe, kochane i nie walczyć o swoje – mówi. Dwa i pół roku temu zdecydowała się na założenie startupu w Fundacji Rozwoju i Przedsiębiorczości „Twój StartUp”.
Tekst powstał w ramach cyklu Startup Generation.
Monika Blandyna Lewkowicz: Czym zajmuje się Pani na co dzień?
Marta Daraszkiewicz-Kalupa: Na co dzień zajmuję się pomaganiem zapracowanym kobietom, które mają trudności z radzeniem sobie z emocjami, stresem, budowaniem granic oraz dbaniem o swoje potrzeby. Wspieram kobiety, które mają niskie poczucie własnej wartości i uczę je, w jaki sposób zbudować pewność siebie.
Robię to poprzez szkolenia, warsztaty, psychoedukację w mediach społecznościowych oraz indywidualne sesje coachingowe.
Dlaczego decydowała się Pani na założenie startupu?
Uważam, że działanie pod skrzydłami Fundacji jest bardzo korzystne dla początkującego przedsiębiorcy, który wchodzi na nowy rynek i nie jest w stanie do końca przewidzieć, jakie będzie miał miesięczne wpływy.
Szukałam różnych opcji w internecie. Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości „Twój Startup” wydała mi się najbardziej profesjonalną firmą. Jestem z Poznania i zależało mi również na inkubatorze przedsiębiorczości, który ma oddział na miejscu. W „Twoim StartUpie” jest wiele benefitów, z których mogę korzystać oraz zawsze mogę liczyć na pomoc mojej opiekunki i to sobie bardzo cenię.
W jaki sposób wspiera Pani kobiety?
Wspieram kobiety w poszerzaniu ich samoświadomości. Dzięki pracy ze mną zaczynają zauważać coś, czego nie widziały wcześniej, a co funkcjonowało w ich życiu. Mogą to być np. niesłużące przekonania, wzorce, schematy zachowań. I choć ich zmiana może wydawać się trudna, to przy mojej pomocy może to być prosty krok, który odmienia życie.
Swoją pracę opieram na psychoedukacji i budowaniu dojrzałości emocjonalnej. Ma to ogromny wpływ na jakość relacji, jakie budujemy z innymi ludźmi, nie tylko w życiu prywatnym, ale również zawodowym. Dojrzałość emocjonalna pozwala nam również na lepsze zrozumienie siebie jako człowieka. Ważnym elementem mojej pracy jest nuka samowspółczucia, czyli odejście od słuchania podszeptów wewnętrznego krytyka i zrozumienie, że każdy ma prawo popełniać błędy.
Co to jest dojrzałość emocjonalna i jak się ją buduje?
Dojrzałość emocjonalna to umiejętność, która polega na uważności na swoje emocje. Radość jest dla nas bardzo przyjemną emocją, jednak emocje strachu i złości już niekoniecznie i często bywa, że nie potrafimy sobie z nimi radzić. Nie potrafimy, bo próbujemy je stłumić. Nie przyglądamy im się i nie wiemy jak je nazwać, bo mamy ubogi język emocjonalny. Nikt nas go nie uczy w szkole. Nasi rodzice często nie mają takich umiejętności, więc nie są w stanie nam ich przekazać.
Ważne jest, żeby obserwować siebie i rozbudowywać język emocji. Złość ma wiele odcieni, może być irytacją albo wściekłością. Czasem pod złością może się kryć na przykład głód i zmęczenie, które tak naprawdę powodują naszą irytację, a niekoniecznie dana sytuacja. Uważność na emocje i ich nazywanie to pierwszy krok budowania dojrzałości emocjonalnej. A to pozwoli nam w odpowiedni sposób reagować na trudne sytuacje, pomoże w komunikacji z drugim człowiekiem oraz w budowaniu dojrzałych relacji.
Na co dzień jesteśmy poddawani różnym stresującym sytuacjom, na które nie mamy wpływu, np. kiedy ktoś nam zajedzie drogę. Budowanie dojrzałości emocjonalnej powoduje, że my z tej sytuacji wyjdziemy obronną ręką, bo zareagujemy w świadomy sposób.
Dlaczego zdecydowała się Pani zostać coachem?
Zawsze bliskie memu sercu było pomaganie innym ludziom, dlatego zdecydowałam się na studiowanie farmacji. Mam wspomnienie z dzieciństwa, w którym apteka była cichym miejscem z ciemnymi, drewnianymi meblami. Pierwszą pomocą często nie był lekarz, a właśnie farmaceuta. Ten obraz tak utkwił mi w głowie, że zdecydowałam się właśnie w ten sposób pomagać.
Skończyłam pięcioletnie studia i rynek farmaceutyczny w Polsce zaczął się bardzo zmieniać. Coraz popularniejsze stawały się apteki sieciowe. Idea farmaceuty, który pomaga ludziom, zaczęła zmieniać się w biznes. To mi nie odpowiadało. Jako kierownik apteki byłam rozliczana za rzeczy, które powinnam sprzedać, a nie za to, co czuję, że pacjentowi rzeczywiście pomoże. Rozumiem, że to są twarde zasady rynku. Jednak nie było to w zgodzie z tym, jak chciałam pomagać.
I odeszła Pani z apteki?
Tak. Postanowiłam pomagać na swoich zasadach. Otworzyłam zielarnię i sklep z ekologiczną żywnością. Potem nastąpiła kolejna zmiana rynku, tym razem produktów bio i eko, która wpłynęła na moje obroty w zielarni. Ekologiczne kosmetyki zaczęły pojawiać się w drogeriach, a żywność bio w marketach.
To czteroletnie doświadczenie nauczyło mnie, że jestem dobra w pomaganiu, ale poprzez rozmowę. Zarówno w aptece, jak i w zielarni bardzo szybko zdobywałam swoich stałych klientów. Chcieli być obsługiwani przeze mnie mówiąc, że ja zawsze dobrze im doradzę. Zamykając zielarnię wiedziałam, że to jest właściwy kierunek.
Dwa i pół roku temu stwierdziłam, że chcę rozwijać swoją działalność opartą na usługach, a nie sprzedaży. Chciałam pomagać innym w sposób, w którym jestem najlepsza, czyli poprzez rozmowę.
Jak Pani sytuacja wygląda teraz?
Obecnie kończę studia podyplomowe na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, na kierunku coaching. Chcę, aby moja pomoc drugiej osobie była jak najbardziej profesjonalna i przynosiła konkretne efekty.
Ukończyłam też studia na SWPS związane z psychosomatyką. Głęboko wierzę, że wiele chorób ma swoje źródło w nieprzepracowanych emocjach, czyli ma podłoże właśnie psychosomatyczne.
Co daje Pani największą radość w prowadzeniu startupu?
Informacje zwrotne, które dostaję od klientek, o tym, jak bardzo im pomogłam. Dostałam informację od kobiety, że dzięki mnie, dla dobra swojej córeczki, postanowiła zostawić przemocowego partnera i budować swoją nową przyszłość, choć wie, że będzie to trudne.
Po takich wiadomościach wiem, że jestem we właściwym miejscu. I to nie jest moja zasługa. To jest zasługa tej kobiety, która już miała element samoświadomości, że nie chce tak żyć. Wiele z nas, kobiet, żyje życiem, na które się godzi wbrew sobie. Ja uczę mówić „nie” w odpowiednim momencie, stawiania granic i zrozumienia, na co się godzę, a co jest wbrew moim wartościom.
To jest też kwestia gotowości do zmiany. Czasami zdarzają się trudne sytuacje, z których nie widać wyjścia. Wtedy sesje coachingowe ze mną powodują, że ktoś może zobaczyć sprawę z innej perspektywy. Zauważa drzwi, które zawsze tam były, ale ich nie widział, bo jego wzrok był zwrócony w innym kierunku.
Jak Pani myśli, dlaczego tak bywa, że kobiety żyją wbrew sobie?
Uważam, że to zdarza się zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. Odnoszę się do kobiet, ponieważ z nimi pracuję. Społeczeństwo wychowuje dziewczynki w ten sposób, że mają być grzeczne, nie odzywać się i nie złościć. Mają być pomocne i uśmiechnięte. Facet jest uczony, że ma być twardy i nie płakać. Ma iść i zdobywać świat. A my mamy być miłe, fajne, kochane i nie walczyć o swoje.
Na to, czy żyjemy wbrew sobie, składa się wiele indywidualnych kwestii, m.in. temperament, wychowanie, doświadczenia z dzieciństwa, otoczenie. Bywają takie sytuacje, że ktoś wychowywał się w rodzinie, gdzie rodzice bardzo dużo pracowali i nie byli w stanie poświęcić dziecku uwagi. To zaniedbanie emocjonalne będzie wpływało na dorosłe życie. Taka osoba może żyć w przekonaniu, że ani ona, ani jej emocje nie są ważne. Z tego powodu godzi się na różne sytuacje, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym.
Co poradziłaby pani osobie, która zastanawia się nad założeniem swojego biznesu?
Domyślam się, że to może być trudna decyzja. Psychologicznie bezpieczniejsze od założenia własnej działalności jest podjęcie współpracy z inkubatorem przedsiębiorczości. Tak wynika z mojego doświadczenia.
Bardzo sobie cenię pomoc koordynatorki. Komunikacja między nami jest szybka, sprawnie rozwiązujemy różne kwestie. Mam możliwość uczestniczenia w szkoleniach biznesowych, psychologicznych, marketingowych. Korzystam też z comiesięcznych konsultacji.
To dla mnie ogromne plusy. Wiem, że nie jestem pozostawiona sama sobie. Jeśli ktoś ma wątpliwości lub się waha, to ja ze swojej strony polecam podjęcie współpracy z Fundacją Rozwoju Przedsiębiorczości „Twój StartUp”.