Edyta Bartosiewicz to certyfikowany coach kryzysowy, terapeutka Racjonalnej Terapii Zachowania w nurcie terapii poznawczo-behawioralnej, trenerka efektywności osobistej, socjolożka. Prowadzi startup w Fundacji Rozwoju Przedsiębiorczości „Twój StartUp”. Ma 10-letnie doświadczenie współpracy z zespołem biegłych psychologów sądowych w zakresie spraw rozwodowych, opiekuńczych, nieletnich i mediacji. Została jedną z bohaterek książki „Diamenty kobiecego biznesu. Kobiety, które zmieniają świat”. Wyróżniona nagrodą magazynu Law Business Quality za odwagę w podejmowaniu zawodowych wyzwań oraz wiarygodność marki. W wywiadzie dla twojbiznes.pl opowiada o swojej pracy i o tym, jak pokonała jeden ze swoich kryzysów.
Tekst powstał w ramach cyklu Startup Generation.
Monika Blandyna Lewkowicz: Czym zajmuje się Pani w ramach startupu?
Edyta Bartosiewicz: Obecnie pomagam osobom doświadczającym kryzysu psychicznego z różnych powodów, np. problemów w związku partnerskim, rozstania, rozwodu, uwikłania w toksyczną relację, wypalenia zawodowego, wypalenia rodzicielskiego, poczucia przeciążenia i przytłoczenia.
Podczas spotkań indywidualnych, jako coach kryzysowy i terapeutka Racjonalnej Terapii Zachowaniaw nurcie terapii poznawczo-behawioralnej, pomagam opanować stres i emocje. Uczę, jak radzić sobie w kryzysowych sytuacjach oraz podejmować trafne życiowe decyzje. Uczę także klientów, jak budować swoją odporność psychiczną i dbać o dobry poziom energii mentalnej, aby zapobiegać wypaleniu.
Oprócz spotkań indywidualnych, prowadzę również spotkania grupowe dla firm z zakresu psychologii kryzysu, zarządzania emocjami oraz efektywnych metod radzenia sobie z przewlekłym stresem. Jedną z moich ulubionych form pracy z grupami są także cykliczne autorskie warsztaty efektywności osobistej dla kobiet. Przygotowywanie spotkania oraz bezpośrednia praca z kobietami podczas warsztatów przynoszą mi wiele satysfakcji. A feedback, który otrzymuję od uczestniczek, daje mi zawsze ogrom motywacji do dalszego działania w tym obszarze.
W obecnym roku akademickim miałam także przyjemność poprowadzić zajęcia dla studentów podyplomowych na Uniwersytecie Łódzkim na kierunku Coaching i Mentoring, który sama dziesięć lat temu ukończyłam. Historia zatoczyła więc koło, wróciłam na wydział. Tym razem jednak już nie w roli studentki, a w roli wykładowczyni, co było dla mnie nobilitujące.
W mojej pracy pomagają mi doświadczenia z okresu dziesięcioletniej współpracy z zespołem biegłych psychologów sądowych w zakresie spraw rozwodowych, opiekuńczych, nieletnich i mediacji. Pozwalają mi dogłębniej rozumieć problemy moich klientów i skutecznie pomagać im w powrocie do psychicznej formy.
Jak wspomina Pani początki prowadzenia własnego biznesu?
Początki nie należały do łatwych. W ostatnim miejscu pracy, przed założeniem startupu, przestałam czuć, że się rozwijam. Poczułam się wypalona i bardzo zmęczona. Liczne obowiązki zawodowe, życie w ciągłym biegu, poczucie niespełnienia na ówczesnym stanowisku oraz połączenie tego wszystkiego z rolą mamy dwójki małych dzieci oraz żony, pewnym momencie przytłoczyło mnie. Poczułam, że muszę coś zmienić albo zwariuję.
Wybrałam to pierwsze rozwiązanie 🙂 Przeszłam na urlop wychowawczy, który spędziłam z 2-letnią wówczas córką. Jednocześnie zaczęłam rozwijać się w kierunku coachingu, który od dawna był moim marzeniem, ale do tej pory nie było na to czasu. Postanowiłam sobie więc ten czas znaleźć i wygospodarować na praktykę coachingową. Miałam już wówczas dyplom i certyfikat coacha, zdobyty na UŁ, ale schowany głęboko do szuflady.
Zaczęłam od szkoleń i warsztatów z branży, by odświeżyć i pogłębić swoją wiedzę. W międzyczasie zrobiłam też specjalizację kryzysową, by móc pomagać osobom w kryzysie psychologicznym i to był strzał w dziesiątkę. Poczułam się jak ryba w wodzie. Okazało się bowiem, że nie tyle sam coaching, co coaching kryzysowy i pomaganie innym wyjść z kryzysu to jest to, co lubię robić najbardziej.
Jakie były największe wyzwania związane z prowadzeniem startupu? Jak sobie Pani z nimi poradziła?
Największym wyzwaniem było dla mnie łączenie obowiązków zawodowych z opieką nad moją córką, która jako przedszkolak często chorowała. Bywało tak, że dwa tygodnie miała infekcję, tydzień chodziła do przedszkola i znowu chorowała. Wówczas mój czas pracy dramatycznie się kurczył. Wszystkie obowiązki zawodowe schodziły wtedy na dalszy plan.
Z pomocą przychodził mąż, niemniej główny ciężar spoczywał na mnie. A dla początkującego przedsiębiorcy liczba zadań do wykonania zdaje się nie mieć końca. To często praca w nienormowanych godzinach, wieczorami, w weekendy. Rola coacha kryzysowego czy terapeutki to jak wisienka na torcie. Najwięcej czasu zajmuje bowiem marketing, reklamowanie swoich usług, prowadzenie fanpage’a itd. A więc wszystkie te działania, które mają na celu to, by klient w ogóle dowiedział się o moim istnieniu i mógł skorzystać z moich usług.
Czyli sama miała Pani wtedy momenty kryzysowe?
Tak. Niekończące się infekcji córki i niemożności podejmowania w tym czasie zawodowych działań, które rozkręciłyby mój biznes, doprowadzały mnie czasem do ściany. Zdarzało mi się myśleć, by rzucić to wszystko, gdyż łączenie pracy w nienormowanych godzinach z rolą matki, bywało ponad moje siły. A oprócz często chorującej córki, miałam jeszcze przecież kilkuletniego syna, który też wymagał mojej uwagi i mnie potrzebował.
Jak udało się Pani pokonać kryzys psychiczny?
W głębi duszy wiedziałam, że kryzysy są chwilowe, i że spowodowane są dużym zmęczeniem, związanym z okolicznościami kolejnej niedyspozycją córki. Taki najtrudniejszy dla mnie czas objął cztery lata. Wtedy miałam wrażenie, że to wieczność. Wytrwałam. Musiałam w to włożyć dużo moich sił psychicznych, choć sama nie wiem, skąd je czerpałam. Energii dodawał mi chyba ogrom satysfakcji i spełnienie, które czułam i nadal czuję, wykonując moją pracę. Zadowoleni klienci, którym pomagam wrócić do formy psychicznej, to moja siła napędowa.
Co daje Pani największą radość w prowadzeniu startupu?
Pomaganie innym w wychodzeniu z kryzysów i stawaniu na nowo na nogi. Radość daje mi też swoboda w podejmowaniu zawodowych projektów i wyzwań, a także elastyczne godziny pracy. Sama jestem swoim szefem, w pełni za siebie odpowiedzialna. Nikt nie narzuca mi rozwiązań i obowiązków. To ja o wszystkim decyduję – z kim pracuję i dla kogo, w jakich godzinach i w jakie dni tygodnia, kiedy wezmę urlop. Tak układam swój rozkład dnia, by mieć czas dla męża i dla dzieci, gdy wracają ze szkoły. Ta wolność jest bezcenna.
Okazało się też, że świetnie odnajduję się poza pracą na etacie, co jeszcze osiem lat temu było dla mnie nie do pomyślenia. I że jestem niezwykle wytrwała w dążeniu do swoich celów. Odważyłam się podążyć za tym, o czym skrycie marzyłam i była to jedna z najlepszych decyzji, jaką podjęłam w życiu.
Na sesje, szkolenia i warsztaty u Edyty Bartosiewicz można zapisać się TUTAJ.
Czytaj też: Ewelina Ejsmont o spotkaniu z wewnętrznym dzieckiem